Za nami już 10 dni w Jędrykowej Sadybie…
Przyjechaliśmy do Czernika we wtorkowe popołudnie(22.07).
Zajechaliśmy naszym dzielnym
Landroverem pod sam dom i choć wyjechaliśmy z Redy o 10:30 w poniedziałek (nie robiąc przerw dłuższych niż kawa+
tankowanie) to Jędrusiowi wciąż był mało jazdy samochodem…
Sadybę zastaliśmy lekko przykurzoną, ale w niezłym
stanie..Bardziej niepokoiliśmy się o stan robót przy nowej chacie. W maju
Malinkę krewa zalała kiedy okazało się, że nic a nic nie jest zrobione, a na
jesieni zostało ustalone, że muszą zostać położone belki podwali nowe. Zgodnie
z lokalnymi wierzeniami rok 2012 (przestępny) nie jest dobry na rozpoczynanie
budowy, zatem aby zapewnić dobra aurę, należało do końca minionego roku położyć
na polu choćby belki wyznaczające obrys chaty.
W maju
wytłumaczono nam, że przesąd roku przestępnego dotyczy tylko nowych chat, a
nasza jest przecież stara, więc belki są… zatem żadnych prac nie podjęto.
Zaczęliśmy
rozmowy od początku, z Nikołajem ustaliliśmy ostateczna orientację chaty,
obmyśliliśmy jak ma wyglądać fundament, zostawiliśmy sporo dolarów na piasek,
tłuczeń, kamienie i robotników.
I
przyjechaliśmy teraz …i co? I nic!!!! Pole jak stało, tak stoi PUSTE.
Totalna
załamka. Pytamy „Dlaczego?”
-„Nie chcieliśmy zaczynać bez Was”.
Ładnie się
nam zaczyna urlop… nie obędzie się bez poważnych rozmów.
26.07-Czwartek- umawiamy się z
Nikołajem, że jutro zaczynamy budowę. Wiera twierdzi, że piątek to „człowieczy
dzień” i lepiej zacząć pracę w czwartek. Idziemy zatem wszyscy, aby wbić
pierwszą łopatę. Oczywiście zaczyna Jędruś, a my zaraz po nim.
Jędruś z saperką |
27.07- Piątek- Działamy, zaczynamy od poławania
kamieni z rzeki. Nikołaj załatwia „osiłka” z którym wykopują 30-40 cm wykop pod
dom. Nikołaj załatwia ścinki z tartaku, które posłużą na założenia szalunków ( wieczorem
przywozi przyczepę desek i listew- segregujemy je na jego podwórku).
Prowadzimy rozmowy
o cemencie, piasku i żwirze- miejscowi nie bardzo wiedzą gdzie kupić i ile to
będzie kosztowało…
28.07- Sobota- kamieniobranie
29.07-Niedziela- pracować nie wypada…
Przyjeżdżają Ika, Marian z Jędrusiem, więc spędzamy bardzo wesoły wieczór
30.07-Poniedziałek- organizujemy żwir, cement,
taczkę, kielnię i łopatę. Po żwir
do Pasicznej jedzie Nikołaj swoim ziłem, a za doradców bierze Malinę i
Mariana. Jurek z Robertem do Nadwórnej szukać składu budowlanego. Zakupy w obu
przypadkach trwają niewyobrażalnie długo - Na Ukrainie nie ma bezrobocia- 6
osób jest potrzebnych do sprzedania 10 worków cementu.. Jeden wpisuje do
komputerka, jeden wydaje kwitek, kolejny przybija pieczątkę, ktoś prowadzi do
magazynu, ktoś z niego wydaje, inny ładuje towar na pakę...A wszystko trwa.
31.07-Wtorek – osiłek miał przyjść do
pracy, ale od rana leje –dzień roboczy w plecy. Kiedy się przejaśnia jedziemy na wycieczkę Landkiem do Rafajłowej
i nad wodospad Salatruk. Wyjazd kończy się „zagarnieciem’’ do
Sadyby trójki miłych gości z Sanoka:
Mariusza, Stasia i Remka. Kolejny bardzo wesoły wieczór .
1.08-Środa- robotnik przychodzi , ale
wymyśla: Nikołaj jest w pracy, a on nie będzie pracował sam..Żona Nikołaja
obdzwania pół wsi i znajduje pomocnika. Malina nadzoruje prace i po skończeniu
umówionej z Nikołajem roboty ( wysypanie dziury tłuczniem) nakazuje wykonanie
kolejnej..a „osiłki” zlewają jej słowa i zabierają się do domu. Z babą nie będą
gadać! Nie chcą nawet jest umówionego
posiłku ( za dzień roboczy teoretycznie mamy płacić 150 hr + paczkę fajek+
obiad / osobę). Popołudniu zabieramy się za rozwalenie hałdy gliny i
kamieni zrzuconej na naszej działce.
Kamienie wydobywamy i zrzucamy na plac budowy, ziemią utwardzamy ścieżkę. Ciężka robota, ale nasz mały Jędrek pomaga jak umie. Pod wieczór przyjeżdżają goście z Krakowa i
Gdyni : Kasia i Maciek oraz Lucy z Arkiem. Jakby inaczej…wesoły wieczór z
gitarami i walczykiem.
2.08-Czwartek- słonko jak dzwon..
Robotnicy dziś jednak nie będą pracować bo maja jakieś święto kościelne. Sklepy
są jednak otwarte dlatego Malina z Jurkiem i Robertem jadą do Nadwornej zamówić
dostawę piasku, pół tony cementu i kupić
kilka podstawowych narzędzi. Resztą ma przemiłą wycieczkę na Kozią szlakiem
pełnym malin i jagód i borówek…
W drodze na Kozią |
Do
przeczytania…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz